Szef izraelskiego wywiadu wojskowego, generał major Awiw Kochawi stwierdził, że jego kraj z 360 stopni otoczony jest wrogami, którzy wycelowali weń do 170 000 rakiet. Jako głównych przeciwników wymienia Hezbollah, Hamas, Iran i egipskie Bractwo Muzułmańskie (mimo że według niego osłabione). Gen. Kochawi uważa, że określanie Hezbollahu i Hamasu mianem klasycznych organizacji terrorystycznych nie przystaje już do rzeczywistości.
Według izraelskiego generała państwo żydowskie żyje w ciągłym zagrożeniu atakiem ze strony swoich przeciwników, dodatkowo zagrożenie to miast maleć rośnie. Kochawi straszy szczególnie wzrostem potencjału ofensywnego wrogich organizacji – przede wszystkim Hezbollahu i Hamasu, a także kontynuowaniem przez Iran programu nuklearnego. Niebezpieczna jest według niego sytuacja w Syrii, do której na Świętą Wojnę zjechało co najmniej 30 000 ekstremistów z całego świata i ruch ten trwa w dalszym ciągu. Uważa, że konflikt syryjski daje radykalnym ugrupowaniom możliwość zdobycia środków rażenia, które mogą zostać następnie wykorzystane przeciwko Izraelowi.
Szef wywiadu wojskowego twierdzi, że w jego kraj może być wymierzonych nawet 170 000 rakiet – jednak do grupy tej zaliczył wszelkie środki bojowe o napędzie rakietowym, a zatem mogą to być zarówno pociski balistyczne, artyleria rakietowa jaki i domowej roboty pociski typoszeregu Kassam – rękodzieło wykonywane głównie przez palestyńskie ugrupowania zbrojne. Sam Hezbollah ma mieć na swoim wyposażeniu przynajmniej 100 000 środków rażenia o napędzie rakietowym!
Według Kochawiego granica pomiędzy organizacjami terrorystycznymi a wojskowymi jest rozmyta, a o jej przekroczeniu decyduje jego zdaniem posiadanie przez takie organizacje jak Hezbollah czy Hamas znacznej ilości środków rażenia, w tym wielu nowoczesnych. Uważa, że w obecnej sytuacji określenie „grupy terrorystyczne” powinno zostać w odniesieniu do nich zamienione na „paramilitarne ugrupowania terrorystyczne”. Jak wskazał obecnie na uzbrojeniu wrogów Izraela są środki rażenia zdolne do przenoszenia głowic o masie do 900 kg i zagrożenia tego nie można bagatelizować.
Z tezami generała Kochawiego trudno się zgodzić – niefortunne jest chociażby porównywanie Hamasu do Hezbollahu, szczególnie pod względem ilości i jakości posiadanego przez te ugrupowania uzbrojenia. O ile Partia Boga ma bardzo łatwy dostęp do zaopatrzenia – chociażby przez syryjską granicę – i rzeczywiście dowiodła już posiadania nowoczesnych środków bojowych (w lipcu 2006 roku w wyniku trafienia najprawdopodobniej pociskiem C-802 poważnie uszkodzona została izraelska korweta INS Hanit), o tyle Hamas, z uwagi na ciągłą blokadę strefy Gazy i odległość od potencjalnych dostawców ma bardzo duże trudności w uzyskaniu nowoczesnego uzbrojenia. Nie bez znaczenia w obecnej sytuacji jest również oddźwięk konfliktu syryjskiego – Hezbollah opowiedział się po stronie syryjskiego prezydenta Baszala el-Assada, zaś Hamas przeciwko niemu, przez co najprawdopodobniej stracił wsparcie ze strony głównych donatorów – Syrii i Iranu, a to oznaczałoby również rozłam w potencjalnym antyizraelskim obozie.
Dodatkowo na groźnie brzmiącą liczbę 170 000 rakiet (nawet jeżeli są to prawdziwe dane) składają się w przeważającej większości pociski artylerii rakietowej, o małym zasięgu pozwalającym razić cele co najwyżej w strefie przygranicznej, a w przypadku Hamasu są to głównie rakiety Kassam produkowane chałupniczymi metodami, posiadające znikomą celność i minimalną siłę rażenia.
Należy ponadto zauważyć, że w świetle toczącego się konfliktu w Syrii, w który zaangażowani są najważniejsi – według gen. Kochawiego – wrogowie Izraela ryzyko uderzenia w chwili obecnej na to państwo jest niższe niż kiedykolwiek przedtem – trudno sobie wyobrazić by walczący o „być albo nie być” Assad zdecydował się na pełnoskalowy konflikt z Izraelem, który musiałby się skończyć dla niego całkowitą klęską. W wojnę tą również oficjalnie zaangażowany jest Hezbollah, którego bojownicy walczą ramię w ramię z syryjską armią.
Iran, obecnie zaangażowany we wspieranie rządu partii BAAS w Syrii oraz borykający się z problemami natury ekonomicznej również nie wydaje się gotowy do podejmowania agresywnych kroków. Z resztą, w jego arsenale nie znajdziemy zbyt dużej liczby pocisków balistycznych o zasięgu zdolnym do rażenia celów na terytorium Izraela (różne źródła podają różne szacunki, wahające się od kilkudziesięciu do kilkuset sztuk). Amerykański Instytut Pokoju (United States Institute of Peace) w raporcie Iran’s Balistic Missile Program szacuje, że nawet gdyby wszystkie rakiety irańskie – o stosownym zasięgu – zostały wystrzelone jednocześnie i żadnej z nich nie przechwyciłaby izraelska obrona przeciwrakietowa, to z powodu niewielkiej celności ofiar nie byłoby więcej jak kilkaset, co powoduje że zagrożenie ze strony Iranu należy określić jako niewielkie.
Konkludując, zagrożenia wskazane przez izraelskiego generała należy uznać za nierzeczywiste, a jego wypowiedź ma prawdopodobnie posłużyć jedynie ponownemu postawieniu w stan gotowości izraelskiego społeczeństwa, które być może zdążyło się już odprężyć po niedawnym kryzysie wywołanym groźbą izraelskiego uderzenia prewencyjnego na Iran.
Israel National News, United States Institute of Peace, IranDefence.net